Wyznanie palacza albo jak rzucić palenie

Trudno winić ludzi za to, że palą. Może lekarze potrafią dowieść , że są to predyspozycje przyjęte z genami. Byłem jeszcze w wieku przedszkolnym jak wąchanie palącego się papierosa sprawiało mi przyjemność. Mój wujek chcąc dorównać swoim kolegom kawalerom, a i nie być też powodem do szyderstw z ich strony, uczył się na siłę palenia w domu, co kończyło się torsjami i bólem głowy, dożył sędziwej starości jako nie palący. Pierwsze papierosy podbierałem innemu wujkowi , który był też tęgim palaczem. W tym czasie rozkosz palenia była wprost upajająca , łącznie z zawrotami głowy. Ja już w podstawówce w klasie piątej byłem nałogowym palaczem. Zrozumiałe jest, że z tego powodu miałem zawsze wielkie kłopoty . Byłem tak uzależnionym nałogowcem, że paliłem na każdej przewie, w kinie nie mogłem dotrwać do końca seansu, paliłem chowając papierosa w obydwóch dłoniach. W pracy paliłem już po pół godzinie lekcji, a byłem nauczycielem i miałem przy sali lekcyjnej zaplecze i tam się trułem. W szkole obowiązywał już zakaz palenia na jej terenie, a i źle był widziany nałóg u nauczyciela. Jeszcze jako małolat chodziłem do kościoła na chór i tam też po kryjomu paliłem jak to się mówi w rękaw. Był też okres w moim paleniu, że budziłem się w nocy około godziny drugiej, by wypalić jednego papierosa i spać dalej. Rano przed śniadaniem byłem już po papierosie. Żonę już w narzeczeństwie nauczyłem palenia. Dom i wszystkie w nim sprzęty były przesiąknięte dymem papierosowym. Nawet dzieci, moi synowie ( palą od wczesnej młodości do dzisiaj, obaj już po 50) którzy pojawili się w moim domu nie mogli być powodem by zerwać z nałogiem Palenie zaczęło stawać się już koszmarem. Uszczuplanie domowego budżetu, dwie paczki dziennie było już za mało doszła jeszcze fajka. Utrudnienie w stanie wojennym w osiemdziesiątych latach. Dostałem siedem papierosów dziennie na kartki. Zaczęły się dolegliwości zdrowotne, jakieś zwyrodnienie na wewnętrznej stornie wargi,tam gdzie się trzyma stale papierosa w czasie palenia. Kaszel, trudności z oddychaniem. Jakieś kłucia w okolicy serca. Fabryka w Tychach wypuściła pierwszego malucha, kosztował 62000. Bardzo chciałem mieć samochód. Kiedyś po pracy siedzieliśmy z żoną przy stole i tak dla ciekawości policzyliśmy ile wydajemy na tytoń rocznie. Dokładnie tyle ile kosztował maluch. Te wszystkie argumenty nie przekonywały mnie jednak by skończyć z nałogiem. Udawało mi się nie palić cały dzień, czasami tydzień, a nawet pół roku. Zawsze postanowienie kończyło się na jakiejś imprezie zakrapianej alkoholem. Kupione z demobilu auto też nie było powodem by zerwać z przyzwyczajeniami, z paleniem i trunkiem. Bardzo zazdrościłem ludziom, którzy żeglują znają się na żeglarstwie mają swoje łódki. Mnie nie było na to stać, wszystkie zaskórniaki miały już swoje inne przeznaczenie. Ta zazdrość tez nie była powodem by zerwać ze złym upodobaniem. Zdarzało mi się nie raz jechać nie tyko z zapalonym papierosem ale i po spożyciu. Częstotliwość takich sytuacji zaczęła się zwiększać, byłem świadomy, że to w końcu dojdzie do tragedii. Spotkania towarzyskie przy kieliszku i nie gasnącym papierosie pustoszyły organizm , a i portfel, do tego stopnia, że kuracja po nich trwała nie raz kilka dni. Po którejś tam nocnej imprezie suto zakrapianej trunkiem i nikotyną , rano stanąłem przed lustrem i doznałem olśnienia. Za własne pieniądze doprowadziłem się do takiego stanu,takiego wizerunku, że nie wierzyłem własnym oczom,że to jestem ja. Nastąpiła błyskawiczna wyliczanka powodów przez, które powinienem rzucić nałogi, żaden nie był przekonywający,dopiero ostatni dotknął mojego honoru. Mnie staremu już, bo zbliżałem się do pięćdziesiątki, ktoś -generał będzie dyktował ile ja mam wypalać (7 dziennie na przydział) i to dopiero zaważyło o moim postanowieniu. Patrzyłem na tego w lustrze i powiedziałem mu: daję ci słowo honoru, że od tej pory ani jednego papierosa. Zaczął się koszmar. W pierwszych trzech dniach temperatura jak przy grypie. Panika w czasie kiedy brakowało zajęcia. Przesiadywałem w ten czas w kuchni, zabijałem pragnienie palenia przekąskami, popijaniem różnych napoi, słodyczami. Skutek był szybki. Nie miałem w co się ubrać , nawet piżamy były już za ciasne. Doszedł nowy problem, musiałem zacząć się odchudzać. Szło to bardzo topornie i trwa do dzisiaj. Bardzo pomocne w trwaniu była praca, zajęcie, które było przyjemnością, dawało chociaż chwilowo zapomnienie o tytoniu. Szczęśliwie się złożyło, bo jeden z synów postanowił sobie zbudować własnymi siłami dom. Ja w tym czasie przechodziłem na emeryturę. Z wielką ochotą przyłączyłem się do zespołu budowniczych, budowali wspólnie szeregowiec. Był to już trzeci rok wyrzeczenia ,tęsknota za paleniem jeszcze mnie nie opuszczała, ale już były chwile ulgi.

Po trzech latach skończyła się praca na budowie. Dalej imałem się różnych zajęć, takich nawet odpłatnych .Kasa moich zaskórniaków zaczęła się powiększać, nie wydawałem już na palenie. I tu znowu przyszła refleksja, jak można było zerwać z jedną zachcianką to czemu nie z następną. Już bez dawania sobie słowa honoru postanowienie zaklepałem. Na zdrowiu tego nie odczułem ,bo jeszcze nie byłem w tz. uzależnieniu. Odczułem za to w inny sposób. Kiedy oświadczyłem kolegom moje postanowienie co do trunków , przyjęli to z niedowierzaniem, że to żart lub jakaś chwilowa niedyspozycja. Od tego momentu zamilkły telefony,spotkania towarzyskie. Poczułem się trochę osamotniony, ale miałem przecież rodzinę, synów, ogródek działkowy i wiele pomysłów do spełnienia. Postanowiłem realizować swoje dawniejsze plany. Okazyjnie, dość tanio,w jednym z klubów żeglarskich kupiłem, za uskładane zaskórniaki, mocno sfatygowaną łódź- kadłub motorówki wojskowej. Dwa lata potrzebowałem by doprowadzić ją do stanu by mogła stanąć na wodzie. Do tego by móc pływać nią po wodach żeglownych, musiałem zdobyć uprawnienia. Jeździłem prze trzy miesiące do LOKU w Szczecinie Zdałem w końcu egzaminy i otrzymałem dokument sternika motorowodnego. W pierwszy dzień wakacji zabunkrowałem łódź w paliwo, wikt , mapę Zalewu Szczecińskiego i inne potrzebne i niezbędne przedmioty. Do pomocy jako załogantów wziąłem z sobą dwóch wnuków jeszcze uczęszczających do podstawówki i popłynęliśmy w dziewiczy rejs, dla nich i dla mnie. Przez jezioro Dąbskie do Trzebieży, tam mieliśmy pierwszy nocleg na wodzie ,bo w łódce mieliśmy trzy wygodne koje i huśtało łódką całą noc, co sprawiało nam wszystkim wielką przyjemność, po takiej nocy na lądzie musieliśmy stać z szeroko rozstawionymi nogami bo wszystko się huśtało. Rano przez  Zalew i dalej Dziwną do Kamienia Pom. Po czterech dniach byliśmy już z powrotem w domu. W tym rejsie też nie było czasu na nudę i myślenie o paleniu, ale też i długi czas odwyku robił swoje . Byłem wreszcie wolny od nałogu. W prawdzie miałem nie raz ciągoty do palenia , ale to już nie był głód nikotynowy. Bardzo ważnym elementem w rzuceniu palenia jest znalezienie sposobu na wolny czas. Ale też muszą być i inne argumenty, a jest ich wiele, tylko trzeba być szczerym wobec siebie i je wszystkie wyłuskać. Kto nie był nałogowym palaczem to nie zrozumie jaka to jest ciężka walka z samym sobą, żeby przemóc pragnienie palenia. Ale warto zadać sobie trudu. Czym szybciej się rozstaniemy z nałogiem, tym więcej zyskamy sami i nasi bliscy. Żałuję tylko,że za późno podjąłem męską decyzję, ale od ćwierć wieku jestem już wolny. Od trzydziestu lat nie miałem w ustach ani jednego papierosa i ani jednej kropli wódki. Osobiście uważam się za bardzo szczęśliwego człowieka , oddycham pełną piersią, nawet lekarz pulmonolog po badaniu moich płu napisał w informacji lekarzowi rodzinnemu, który mnie do niego skierował,że mam płuca czterdziestolatka, a już skończyłem osiemdziesiątkę. A więc warto.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

2 odpowiedzi na „Wyznanie palacza albo jak rzucić palenie

  1. Zygmunt. pisze:

    Z przyjemnością przeczytałem Twoją walkę z papierosem. Pracowaliśmy razem i byleś dla mnie przykładem silnej woli . Poszedłem Twoim śladem i też rzuciłem palenie. Jeszcze po dwóch latach od zapalenia ostatniego papierosa śniło mi się że palę z taką wielką przyjemną zachłannością. Ale to był tylko sen. Bez papierosów czuję się doskonale.
    Zygmunt

    • henryksliwa pisze:

      Miło jest usłyszeć,że jet się wzorem dla kogoś. Dzięki Zygmuncie. Tylko powiedz dla czego trzeba tyle lat przeżyć, żeby zrozumieć-zmądrzeć do takich postanowień. Ale cieszę się, że i Tobie i mnie udało się rzucić ten niemądry nałóg. Życzę Ci dużo zdrowia. Henryk

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>

Current month ye@r day *